Możemy mieć tylko subiektywne opinie o tym, kiedy opodatkowanie jest sprawiedliwe (albo czy w ogóle jest), a kiedy jest nadużyciem. Większość ludzi jest gotowa powiedzieć tym, którym się powodzi, że muszą grać według demokratycznych reguł i poddać się prawom podatkowym ich kraju. Takie twierdzenie jest w ich oczywistym interesie. Ale nie jest szokujące, że dobrze usytuowani są niewzruszeni argumentem o moralnym obowiązku płacenia przez mniejszość za dobre pomysły większości. Gdyby unikanie opodatkowania byłoby niewykonalne lub nieprawdopodobnie ryzykowne, to większość mogłaby pójść znacznie dalej w wyzyskiwaniu mniejszości. W tym sensie narzędzia do unikania opodatkowania są zaworami bezpieczeństwa przed opodatkowaniem bardziej represyjnym niż jest ono obecnie.
-
-
Dylemat dóbr publicznych
Dostarczanie dóbr publicznych nie zakłada kolektywnego wyboru, który unieważnia indywidualne wybory poprzez wykorzystanie brutalnej siły polityki. Ci, którzy instynktownie nie ufają kolektywnym wyborom i ufają, że rozsądne rozwiązania wynikają z wolnych wyborów podejmowanych przez jednostki, nie powinni pozwalać zastraszać się argumentem „rynkowej zawodności”.
-
Jak dostać darmowy obiad?
Jedno z wielkich twierdzeń ekonomii mówi nam, że w równowadze konkurencyjnej i ze stałymi korzyściami skali dystrybucja dochodu jest funkcją krańcowej efektywności czynników produkcji i ich własności. Kupujący płacą, a sprzedawcy uzyskują krańcowy produkt, korzyści równają się wkładom i nie ma „darmowego obiadu”. W bardzo podobny sposób równość między determinantami dochodów a czynnikami produkcji wyjaśnia koncepcja wyłączności praw własności. Wyłączność praw własności blokuje dostęp do zasobów, chyba że zgodzą się na to właściciele. Produktywne zasoby wymienia się na podstawie wartości ich krańcowych produktów. A więc nie istnieje darmowy obiad — wszystko jest w pełni opłacone.