Od końca wojny do 1948 roku, gdy uciekłem do Austrii, żyłem pod okupacją Rosji Sowieckiej na moich rodzimych Węgrzech. Byłem świadkiem stopniowej instalacji „realnego” systemu socjalistycznego (proszę zauważyć: „realny” był terminem, który używali, aby wyrazić, że ich aktualny system nie jest jeszcze idealny), powodzi marksistowskiego bełkotu na uczelniach wyższych i w mediach, ogólnej degradacji moralnej i materialnej nędzy spowodowanej w dużej mierze przez inherentną głupotę socjalizmu. Doświadczenie to musiało dodać ładunek emocjonalny do mojego postrzegania spraw sprawiedliwości, wolności, własności i odpowiedzialności w dość zdyscyplinowany logicznie sposób.
-
-
Demokracja – ku wzbogaceniu czy zubożeniu?
Pośród różnych wyświechtanych frazesów, słowo „demokracja” zalicza się do wybranej grupy terminów, którym przypisuje się niekwestionowaną wartość, której nikt o zdrowych zmysłach nie podawałby w wątpliwość. Demokracja jest jednak dużo bardziej złożona w swoich konsekwencjach niż większość innych „wartości”. Bezwarunkowe jej aprobowanie oznacza kiepski osąd. Demokracja ma wiele wzajemnie sprzecznych konsekwencji w szczególności w sferze gospodarczej, których uświadomienie sobie jest obowiązkiem ekonomisty.