Przesłanka wolności oznacza, że człowiek ma swobodę dokonania każdego możliwego czynu bez konieczności wykazania, że nie ma wystarczających powodów, aby go nie wykonywać. Ciężar wykazania wystarczającego powodu przeciwko temu czynowi (lub przeciwko tej konkretnej osobie, która go dokonuje) spoczywa na osobie kwestionującej. Zwykle jest to jakaś władza lub skarżący w sporze sądowym, ale może nim być każdy, kto ma dostęp do stanowienia przepisów i administracji publicznej. Wystarczający powód może polegać na obowiązującym przepisie zakazującym czynu lub na wystarczającym prawdopodobieństwie, że czyn ten, jeśli zostałby dokonany, wyrządziłby znaczną szkodę innej osobie lub osobom.
-
-
Dziedzictwo etatyzmu
Prawo, nawet w najlepszym wydaniu, kontroluje tylko małą cząstkę ludzkiego zachowania. W najgorszym wydaniu ma aspiracje, by kontrolować dużą część ludzkiej aktywności, choć zwykle mu się to nie udaje. Znacznie ważniejszy od systemu prawnego jest znacznie starszy i głębiej zakorzeniony zbiór niepisanych zasad (mówiąc technicznie: spontanicznych konwencji) zabraniających i nakładających sankcje za delikty, wykroczenia i nieuprzejmości, które razem określają, co każdy z nas może robić, a tym samym, co każdy z nas nie ma prawa czynić innym. Jeśli te reguły są zachowane, wszyscy są wolni, własność jest bezpieczna, a każda dwuosobowa transakcja jest korzystna dla obu stron.
-
Problem egzekucji umów
Teoria podręcznikowa beztrosko naucza, że skoro umowy są z natury podatne na niedotrzymanie warunków, ich obowiązująca moc musi być zapewniona przez służby wyspecjalizowanej agencji egzekwującej (takiej jak państwo). Jeśli jednak agencja ma być związana umową milczącą lub jawną (taką jak konstytucja) w celu dostarczenia najlepszej usługi w interesie wszystkich bona fide podmiotów gospodarczych, to ta umowa również wymaga egzekucji, ponieważ w przeciwnym razie, dlaczego agencja nie miałaby być leniwa lub stronnicza lub w inny sposób nikczemna? Wyraźnie jednak agencji egzekwującej nie można powierzyć egzekwowania takiej umowy przeciwko samej sobie. Domniemany lek może być znacznie gorszy niż choroba. Być może w tym tkwi ostateczna zawodność tezy o zawodności rynku.
-
Demokracja – ku wzbogaceniu czy zubożeniu?
Pośród różnych wyświechtanych frazesów, słowo „demokracja” zalicza się do wybranej grupy terminów, którym przypisuje się niekwestionowaną wartość, której nikt o zdrowych zmysłach nie podawałby w wątpliwość. Demokracja jest jednak dużo bardziej złożona w swoich konsekwencjach niż większość innych „wartości”. Bezwarunkowe jej aprobowanie oznacza kiepski osąd. Demokracja ma wiele wzajemnie sprzecznych konsekwencji w szczególności w sferze gospodarczej, których uświadomienie sobie jest obowiązkiem ekonomisty.
-
Liberalizm – luźny czy ścisły
Aby zapobiec temu, by stał się nierozróżnialny od socjalizmu, pragmatyzmem bez zasad, czy po prostu zwykłym działaniem ad hoc, liberalizm musi stać się bardziej ścisły. Potrzebuje innych podstaw, a jego struktura musi stać się minimalna i prosta, aby lepiej opierać się wdzieraniu obcych elementów. Sugeruję, że dwa twierdzenia — jedno logiczne, drugie moralne — są wystarczające, aby skonstruować nową, ściślejszą doktrynę liberalną zdolną do obrony swojej tożsamości. Pierwsza to przesłanka wolności, druga zaś to odrzucenie zasad poddaństwa, które implikują obowiązek posłuszeństwa politycznego.
-
Efektywność, oportunizm i pobożne kłamstwa
Oportunizm, a nie efektywność, jest siłą napędową najważniejszych wyborów kolektywnych. Zasadniczo wszystkie funkcje redystrybucyjne podejmowane przez państwo mogą być wyjaśnione przez fakt, że podczas gdy ludzie mają nierówne zdolności i zasoby, mają równe głosy; a zasoby mogą być zabrane od jednych i przekazane innym poprzez głosowanie za tym transferem. Taka jest naga prawda — i bynajmniej nie jest ona ładna. Jest być może ludzką cechą — choć nieszczerą — upiększać ją, udając, iż ostatecznym skutkiem tych wymuszonych transferów jest uczynienie nas wszystkich bogatszymi i bezpieczniejszymi.
-
Dowody empiryczne
W toku swojej historii ludzkość stale przejawiała kondycję fizyczną zaklasyfikowaną jako „dolegliwość fizyczna” bądź „choroba”. Zawsze istniała — jak ująłby to Hume — „stała koniunkcja” między ludzkim życiem i chorobą. Hobbesowska hipoteza, jakoby choroba była koniecznym warunkiem przetrwania gatunku ludzkiego, ma silne wsparcie empiryczne. Nigdy nie została sfalsyfikowana. W toku swojej historii ludzkość stale przejawiała kondycję społeczną zaklasyfikowaną jako „rząd” bądź „państwo”. Zawsze istniała — jak ująłby to Hume — „stała koniunkcja” między ludzkim społeczeństwem a rządem. Hobbesowska hipoteza, jakoby rząd był koniecznym warunkiem życia społecznego, ma silne wsparcie empiryczne. Nigdy nie została sfalsyfikowana.